Forum www.teatrzyki.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

I tak to się stało (Harv x Gosik)

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.teatrzyki.fora.pl Strona Główna -> Wyzwania
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Necklice
Reżyserka
Reżyserka



Dołączył: 05 Gru 2010
Posty: 203
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Północny-Wschód
Płeć: Julia

PostWysłany: Sob 23:30, 19 Lut 2011    Temat postu: I tak to się stało (Harv x Gosik)

Temat: I tak to się stało...
Tytuł: Dowolny.
Fandom: Twórczość własna
Długość: Minimum jedna strona TNR 14
Co ma być :
- Tragedia
- Przygoda
- Siostra i Brat
Czego ma nie być:
- Przemocy
- Przekleństw
- Papierosów


Jako że Harv nie przysłał swojego tekstu, pojedynek wygrywa Gosia.
GRATULACJE
Oto zwycięski tekst:

Nic nie da się przewidzieć

30 czerwca 1993

Łzy leciały mi same z oczu. Nie mogłam ich powstrzymać choć tak bardzo chciałam. Musiałam pokazać małemu Tomowi, że jestem silna. W takiej sytuacji przydałby mu się ktoś taki. Wtedy kiedy ich nie było. Otarłam oczy i przytuliłam małego.

- Wiem, że to dla was trudne. Mi też będzie ich brakowało. Na razie zamieszkacie u dziadków. - odezwała się ciocia także załamującym głosem.

-Dobrze... - zgodziłam się.

Trudno było mi uwierzyć w to co się stało. Wiedziałam, że teraz nasze życie się zmieni. Dziadkowie nie byli młodzi więc to ja będę musiała opiekować się małym. Chciałam powiedzieć, że będzie fajnie. W końcu ktoś miał się mnie słuchać i w ogóle. Ale jak było naprawdę? Bałam się. Cholernie, się bałam. Wtedy kiedy byliśmy prawie sami na tym wielkim świecie mogło stać się wszystko. A ja nie byłam jeszcze na to gotowa.


14 lipca 1993

To ostatnie chwile w tym domu. Zostało kilka minut do momentu kiedy wraz z Tomem opuścimy go na zawsze. Czy jest mi przykro? No, może trochę. Ale cóż, może nie będę ich tak wspominać. Co ja gadam... Zawszę będę myśleć jak wyglądałoby moje życie gdyby tu byli.

-Tomi, musimy iść. - powiedziałam.

-Dobrze, już idę - powiedział smutnym głosem.

Miał zaledwie jedenaście lat a w ciągu tych dwóch tygodni zdawał się dorosnąć do co najmniej trzynastu czy czternastu. Podziwiałam tego malca. Bardzo wszystko przeżywał ale starał się to ukryć przede mną. Nie płakał przymnie, nie mówił o nich, nic a nic. Ale ja wiem, czasami słyszę jak cicho pochlipuje u siebie w pokoju. Widzę, jak przegląda albumy. Biedny, malec.

Teraz czeka nas nowe życie. Może nie będzie tak piękne ale będę się starać, żeby Tomi miał je jak najlepsze. Oto cel jaki sobie stawiam.


28 lipca 1993

Chciałabym powiedzieć, że po przeprowadzce znów wszystko wróciło do normy. Zaaklimatyzowaliśmy się w szkole, mieliśmy nowych przyjaciół, dobre oceny a dziadkowie zastępowali ich świetnie. Ale to nie sen tylko rzeczywistość. Tak naprawdę to było okropnie. Czułam się jakby ktoś wyżłobił w moim życiu wielką dziurę, której nijak nie zapcham.


20 stycznia 1994

Było zimno i zbierało się na deszcz. Szłam w stronę dzia... To jest, w stronę domu. Nadal nic się nie zmieniło. Nadal było mi pusto i będzie tak już chyba do końca życia.

Nagle coś przykuło mi uwagę. Wielki plakat rozgłaszający film. Skądś kojarzyłam ten tytuł ale nie wiedziałam skąd. Zaraz... Czy Tomi nie wspominał niedawno, że chcę na niego iść. Właściwie to czemu, nie?


23 stycznie 1994

-Tom! Chodź, musimy już iść. - zawołałam do mojego braciszka.

Mały zbiegł po schodach dość wesoły.

-Na co idziecie? - zapytała się z kuchni babcia.

-A na na jakiś ponoć fajny film.

-Ja się na tych dzisiejszych filmach już nie znam â�� zaśmiała się.

-Czasami ja też â�� odpowiedziałam i otworzyłam drzwi wejściowe â�� Idziemy, mały. Idziemy! - zawołałam do babci.

Kiedy doszliśmy do kina okazało się, że wolna jest prawie cała sala więc wykupiliśmy sobie bilety tak na jej środek.

-Chcesz popcorn? - zapytałam się Toma.

-No jasne. Najlepiej to średni zestaw â�� powiedział z uśmiechem.

Pogrzebałam w kieszeni i znalazłam kilka dolarów. Podeszłam do kasy.

-Dzień dobry. Poproszę dwa zestawy średnie. - powiedziałam i podałam pieniądze.

Po chwili otrzymałam moje zamówienie.

-Dobra, mały, bierz swoją porcję. - powiedziałam, odwróciłam się i zrobiłam krok do przodu.

Nagle poczułam jakbym zderzyła się ze ścianą. Cola wymsknęła mi się z ręki, spadła na ziemię i rozlała się.

-O. przepraszam. Odkupię. - powiedziała owa â��ścianaâ�� na którą wpadłam.

Ściana okazała się być brunetem trochę wyższym ode mnie.

-Nie nie trzeba. - mruknęłam i podeszłam do Toma. - Chodź, idziemy.


25 stycznia 1994

Wchodząc do klasy rozmawiałam z moją koleżanką. I wtedy go zobaczyłam. Chłopaka, na którego wpadłam w kinie.

-No, super... - mruknęłam.

-Co, jest? - zapytała się koleżanka.

-A, nie ważne.

Po lekcji ten brunet podszedł do mnie.

-Nadal jestem winny ci coli.

-Nic mi nie jesteś winien.

-Ta... Dobra, w sobotę idziemy do kina, ok? - powiedział prosto z mostu.

-Yy.... No, dobra. - powiedziałam dość zaskoczona.




Tak, właśnie zaczęła się przygoda mojego życia. Może nie najweselsza na początku ale potem bardzo szczęśliwa. Przez długi czas byłam szczęśliwa. A może krótki? Sama nie wiem.

Potem dowiedziałam się, że Roger jest złodziejem i narkomanem. Jednak nie zniechęciło mnie to. Namówiłam go, żeby z tym skończył. Już wszystko miało być pięknie kiedy zadzwoniła jego babcia.

Teraz jest 10 września 2001 roku i jestem tutaj. Wściekła i smutna wbiegam po klatce schodowej do mojego mieszkania gdzie byłam z nim umówiona. Jednak nic nie stłumi mojej złości. To koniec. Próbowałam. Chciałam, żeby pogodził się ze swoim bratem, żeby przestał. Żeby stał się lepszy. Chciałam mu pomóc.

Weszłam do mieszkania i trzasnęłam drzwiami. Już tam siedział z kwiatami i jakąś małą paczuszką.

-Witaj â�� powiedział.

-Przestań. Obiecywałeś. Jak mogłeś znów to zrobić? - powiedziałam wściekła.

-Skąd wiesz? - zapytał rzeczywiście smutnym głosem ale mnie to nie ugięło.

-Nie ważne. Chciałam ci pomóc. Chciałam żebyś się pogodził z bratem, żebyś miał lepsze życie i żebyś był lepszym człowiekiem ale ty chyba tego nie chcesz. Póki się nie zmienisz masz tu nie przychodzić. - zawołałam.

Wyszedł w milczeniu.


Zdaje mi się, że od wczorajszej kłótni minęły wieki. Nie mogąc się powstrzymać wyciągnęłam rękę w stronę paczuszki, którą Roger zostawił. Odwinęłam papier i zobaczyłam pudełeczko. Nie musiałam nawet go otwierać już wiedziałam co jest w środku. Podeszłam szybkim krokiem do telefonu i wykręciłam numer do domu Rogera. Jak zwykle odebrała jego babcia.

-Dzień dobry. Jest Roger? - zapytałam się.

-Przykro mi, nie ma go. - odpowiedziała jego babcia.

-A gdzie jest?

-Poszedł do swojego brata do biura.

Że co proszę?!

-Do brata? - zapytałam się.

-Tak. Mówił coś, że musi się z nim dogadać.

-Dziękuję.

-Może, mu coś przekazać?

-Nie, zadzwonię potem â�� powiedziałam szczęśliwa â�� Dowidzenia â�� i się rozłączyłam.

A jednak. Pomyślałam z satysfakcją.

Postanowiłam odwiedzić dziadków a potem po małego Toma. Po drodze miałam przejechać obok biura brata Rogera.

Kilka ulic przed owym biurem zrobił się korek. Ludzie wychodzili z aut. Płakali a ja nie wiedziałam o co chodzi. Wyszłam z samochodu. Przeszłam obok drzew, które zasłaniały mi widok i ujrzałam coś czego się nie spodziewałam. Nikt się tego nie spodziewał. Pewno się już domyślacie.

Nie wiedziałam co się stało. Miałam tylko nadzieję, że Rogera nie było wtedy w World Trade Center. Oczywiście los znów mnie oszukał. To nie tak miało być...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.teatrzyki.fora.pl Strona Główna -> Wyzwania Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin